Dzień dobry i witam
Jest to mój pierwszy post także chciałbym was serdecznie przywitać i zapytać was o moją mamdarynke która jest w dużych opałach....bardzo nietypowych opałach, a w zasadzie oparach. Moja mandarynka która ma tyle lat co ja (23) i którą obserwowałem przez większość swojego życia została podlana przez moją matkę przypadkowo rozpuszczalnikiem, właściwie to Metyloetyloketonem, używam go w pracach malarskich do odtłuszczania. Jest dosyć żracy, coś na zasadzie benzyny ekstrakcyjnej albo mocniejszego zmywacza do paznokci. Ciecz ta nie ma koloru więc łatwo można ją pomylić z wodą i tak się też stało. Całe ok 400 ml zostało wbombolone w donice, butelka stała obok niepodpisana w dodatku po coli więc to też moja wina że ją tam postawiłem ale mniejsza... Jak sie o tym dowiedziałem, wyjąłem ją z ziemi, dokładnie przepłukałem wodą korzenie - wyglądały w porządku, włożyłem w nową ziemię dla cytrusów dając na dno kamyki i lekko podlałem. Jakoś po tygodniu mandarynka zaczęła strasznie usychać, liście zrobiły się zwinięte i miejscami brązowe a przy pniu na dole tuż przy ziemi pojawił się biały grzybek/pleśń. Ta roślina ma swoje lata i wiele przeżyła, ale nie chce żeby się przekręciła przez tak głupi błąd. Proszę o radę co zrobić z tym fantem, czy istnieje jakiś naturalny "detoks" ? Co jej może pomóc ? Z góry dzięki za odzew. Przesyłam fotki
Ostatnio zmieniony przez Okarynek1 2020-12-11, 16:08, w całości zmieniany 1 raz
Okryć workiem żeby nie pobierały światła ? Pewnie chodzi o zatrzymanie procesu fotosyntezy żeby korzenie nie traciły "energii". Zrobię jak mówisz, po obcinam też wyschnięte już od jakiegoś czasu gałązki
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach